"Byłaś radością moich dni. Kiedy odeszłaś został mi smutek, żal i łzy. Lecz w moim sercu miejsce miałaś i tam na zawsze pozostałaś."
14 lat temu w burzowy sierpniowy wieczór wyszłam na podwórko. Ujrzałam małą czarną kulkę toczącą się w moją stronę. Skoczyła mi na nogi i kiedy spojrzałam w jej oczy, poczułam ogarniającą mnie falę miłości. Przybłęda z oczkami jak dwa węgielki była odtąd moja na zawsze. Pokochałam ją bezgranicznie. Funia - tak ją nazwałam, była największą radością mojego życia. Oddana, wspaniała, najlepsza przyjaciółka, gotowa oddać za mnie życie. Nazywałam ją moją "Lalą" lub "Lalusią", dlatego też tak samo zaczęli nazywać mnie moi znajomi. Przeżyłyśmy ze sobą 14 pięknych lat. Dałam jej dom i całe swoje serce a ona dała mi za to szczerą wielką miłość. Czasem ludzie nie są w stanie dać nam tego, co dają nam zwierzęta. Taka więź, jak była między nami, to coś naprawdę cennego. Funia żyła długo i szczęśliwie. Była radosną, odważną i mądrą sunią. Lubiła się przytualać i zawsze była w pobliżu swej pani. Trącała mnie czarnym noskiem, gdy oczekiwała zainteresowania. Zmarła 14 listopada br. na kardiomiopatię rozstrzeniową. Podjęłam wszelkie możliwe próby ratowania jej życia. Nie udało mi się. Odeszła i teraz już nie cierpi. Nie mogę się pogodzić z tą stratą. Funia została pochowana w pięknym sosnowym lasku. Wiosną powstanie tam najpiękniejszy ogród jaki zdołam stworzyć.
Zawsze będę Cię kochać Moja Lalo! Dziękuję za to, że dałaś mi tyle szczęścia. Nigdy Cię nie zapomnę!
Kasia
"Byłaś radością moich dni. Kiedy odeszłaś zosta...
rozwiń...